Kobiety są jak fale, mężczyźni jak sprężynki czyli słów kilka na temat potrzeb

Warsztaty dla par. Uczestnicy mają podzielić się tym jakie zachowania partnera/partnerki są dla nich szczególnie trudne.

Panie:

Alicja: „Dla mnie trudne jest to, że Wojtek nic mi nie mówi. Przychodzi z pracy, pytam go jak było, a on, że normalnie. Do szału mnie to doprowadza!”

Nastka: „Ja trudno znoszę wyjścia Bartka z kolegami. Albo jego męskie wyjazdy. Wtedy mało do mnie pisze, ja się martwię i wyobrażam sobie najgorsze scenariusze.”

Lucyna: „Mnie drażni to, że mój Iwo czasem jest taki daleki. Jakby bez kontaktu. I wtedy w nic się nie angażuje. A jak pytam czy wszystko w porządku złości się. Odpowiada pytaniem na pytanie – dlaczego miałoby być nie w porządku?..”

Marianna: „Uważam za raniące to, że moja troska jest odbierana przez Witka jak jakaś kontrola czy ingerencja. Albo jeszcze lepiej – litość. Do mnie naprawdę dotyka do żywego.”

Panowie:

Wojtek: „Trudne są dla mnie „dołki” mojej żony. Czasem wpada w nie niespodziewanie i zupełnie bez powodu. Wtedy nie wiem jak jej pomóc. Bo każda moja pomoc spotyka się z jeszcze silniejszą eskalacją emocji.”

Bartek: „To, że Nastka nie ma do mnie zaufania. Że każdy moje wyjście na piwo kończy się jej pretensjami, histeriami albo chłodem w sypialni.”

Iwo: „Ja nie znoszę, kiedy Lucyna za mną chodzi. Może to wydaje się śmieszne, ale jak tylko coś się ze mną dzieje jest jak mój cień. I pyta i drąży. Nienawidzę tego.”

Witek: „Zgadzam się z Wojtkiem. Moja narzeczona też tak ma. Jednego dnia wszystko jest ok, a innego – zmiana stanowiska o 180%. Wszystko potrafi być nie tak. Próbuję ją pocieszać, ale to nic nie daje. Ona uważa, ze jej nie rozumiem. Chyba faktycznie.”

O podobnych trudnościach, obawach czy zarzutach słyszę w gabinecie. Kobiety z reguły źle znoszą męskie milczenie, nieobecność, brak zainteresowania i uwagi z ich strony, wycofywanie się. Z kolei mężczyźni z trudem radzą sobie z kobiecymi spadkami nastrojów, ich labilnością, brakiem zaufania do mężczyzn i próbami przytrzymywania ich przy sobie czy karaniem ich, kiedy Ci potrzebują się na chwilę oddalić.

Wszystko jednak staje się prostsze, kiedy kobiety dowiadują się o mężczyznach tego, że są oni jak sprężynki. A z kolei mężczyźni zyskują wiedzę na temat kobiet, że są one jak fale. I że zachowanie ich obojga jest zupełnie naturalne. I że w żaden sposób nie ma to związku z nimi samymi i z tym, że oni lub one robią coś nie tak. A kiedy już to wiedzą mogą być spokojniejsze i spokojniejsi.

Skąd to się wzięło?

Dawno, dawno temu jedna ze starszych wiekiem i stażem terapeutek zapytała mnie czy czytałam słynny światowy bestseller pt. „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” Johna Graya. „Ależ skąd” – odpowiedziałam będąc przekonaną (a może powinnam powiedzieć raczej – uprzedzoną), że to amerykański poradnik w stylu – ”dam Ci receptę na to jak żyć” czy też – „przepis na szczęście w 24 punktach”. Do tego sam tytuł sugerował coś, z czym do tej pory starałam się polemizować. Mianowicie z tym, że mężczyźni i kobiety to dwa różne światy oraz że można opisać zachowania, sposób odczuwania i myślenia związanych z płcią jako pewien algorytm. Nie lubię uproszczeń i stereotypów. Uważam, że potrafią mieć bardzo bolesne konsekwencje. Obawiałam się, że książka Johna Graya je powiela. „Przeczytaj” – powiedziała znajoma terapeutka. „Zobaczysz, że pozwoli Ci ona lepiej zrozumieć i siebie i partnera oraz kobiety i mężczyzn w ogóle. I będzie Ci bardzo przydatna w pracy. Sprawdź.” – dodała. Sprawdziłam. I mimo, że nie pod wszystkim bym się podpisała i że zawsze staram się rozpoznawać w rozmówcach ich indywidualną historię i indywidualne potrzeby (a nie „podpinać” ich pod definicje czy opisy) to z niektórych Greyowskich obserwacji bardzo korzystam.
Między innymi z tego dotyczącego fal i sprężynek.

Mężczyźni są jak sprężynki:

Mężczyzna w pewnej dziedzinie żywo przypomina sprężynkę. Oddala się od partnerki na pewną odległość, a potem jednym sprężystym krokiem znów się przybliża. Kobiety często mylnie interpretują odsuwanie się mężczyzn, ponieważ gdy same tak się zachowują, czynią to z zupełnie innych przyczyn. Kobieta oddala się od partnera, jeśli przestaje mu ufać, czuje że on nie liczy się z jej uczuciami, zranił ją lub gdy zrobił coś, co ją boleśnie rozczarowało. Oczywiście mężczyzna może się odsunąć z tych samych powodów, jednak najczęściej oddala się, mimo iż partnerka nie uczyniła nic „złego”, a on nadal ją kocha i obdarza zaufaniem. Mężczyzna oddala się, aby zaspokoić swoją potrzebę niezależności, usamodzielnienia się czy zatroszczenia się o siebie. Mężczyźni oscylują bowiem pomiędzy pragnieniem głębokiego wejścia w związek i wyrwania się z niego.  Ta potrzeba jest instynktowna. Można powiedzieć, że mężczyzna będąc przez dłuższy czas blisko partnerki zatraca poniekąd swoją tożsamość. Z kolei kiedy jest w oddaleniu zaczyna odczuwać potrzebę uczucia i intymności. Jeżeli mężczyzna nie ma możliwości odsunięcia się na pewną odległość nie będzie w stanie odczuć jak silna jest jego potrzeba bliskości. Sprawą więc szczególnej wagi jest zrozumienie przez kobiety podstawowego faktu: jeżeli będą upierały się przy tym, by partner ciągle był blisko, narzucały mu się, gdy stara się odsunąć, to on ciągle będzie uciekał i unikał ich i nie nawiąże kontaktu z prawdziwą tęsknotą ani głęboką potrzebą miłości. Jednym słowem to co kobiety mogą zrobić najlepszego (dla swoich mężczyzn i swoich związków) jest „pozwolić” swojemu mężczyźnie czasem się oddalić. Po jakimś czasie sam powróci. Jest to coś, z czym kobiety mają trudność. „Ściągają” partnerów, gdy oni próbują się oddalić: chodzą za nimi, rezygnują ze wszystkich przyjemności byle tylko stale być w pobliżu swojego partnera, starają się polepszyć jego nastrój, krytykują jego potrzebę samotności, „odgrywają” rolę osoby samotnej i zranionej, zadają im pytania wzbudzające poczucie winy („jak możesz tak mnie traktować?”), proszą o zreperowanie zepsutego gniazdka etc. Lub też karzą ich za to, że się oddalili: są chłodne, odmawiają dotyku, czułości, zbliżeń, są smutne, obwiniają partnerów o swój stan, nie pozwalają się „pocieszyć” czy „udobruchać” – swoje niezadowolenie wyrażają słowem, tonem głosu, spojrzeniem. Innym pomysłem kobiet na „przytrzymanie” mężczyzny jest usilne staranie się, żeby być kobietą idealną i zadowolić partnera tak, żeby nie miał powodów, żeby się odsunąć. Tym sposobem kobieta rezygnuje całkowicie z siebie, co ma negatywne konsekwencje nie tylko dla niej samej, ale i dla związku. A co się dzieje z mężczyzną, który jest przywoływany lub karany za oddalenie? Jego naturalny cykl uczuciowy zostaje zakłócony. Mężczyzna staje się bierny, drażliwy i defensywny, niezdolny do decydowania o sobie, traci też pasje i pożądanie. Tak naprawdę mężczyzna, który nie może, bądź nie umie się oddalić nie będzie tak naprawdę blisko. Co mogą zrobić kobiety, żeby „umożliwić” mężczyźnie oddalenie? Przede wszystkim unikać wszelkich prób „ściągania” go, zaprzestać karania swojego mężczyzny oraz zrobić w tym czasie coś dla siebie. A jeśli kobieta będzie jeszcze w stanie przywitać swojego ukochanego pogodnym uśmiechem prawdopodobieństwo, że mężczyzna szybciej i chętniej będzie do nie j wracał – wzrośnie.

Kobiety są jak fale:

Kiedy kobieta wie, że jest kochana jej samopoczucie wznosi się i opada ruchem fali. Kobieta czuje się wspaniale, osiąga wierzchołek fali, lecz w chwilę potem (godzina, dzień, tydzień) jej nastrój  zmienia się i fala ulega załamaniu. Upadek jest przejściowy co oznacza, że krótko po osiągnięciu najniższego punktu humor znowu się polepsza i fala zaczyna się wznosić. Na szczycie fali kobieta czuje się przepełniona miłością. Jest szczęśliwa, radosna, wdzięczna partnerowi za to co od niego dostaje. Czuje się piękna i silna. I nagle wpada w ciemną studnię. Zaczyna poddawać się niezrozumiałym (dla innych i dla niej samej) emocjom, wsiąka w ciemność wszystkich swoich niepokojów. Czuje się niekochana, samotna i opuszczona. Przykład? Kobieta wychodzi rano do pracy. Jest w dobrym nastroju, wszystko wydaje się w porządku. Umawia się z partnerem na wspólną kolację po pracy. Przyjeżdża do umówionej restauracji. Jej samopoczucie od rana uległo drastycznej zmianie. Płacze. Wyrzuca z siebie emocje. Pojawiają się zarzuty wobec partnera. Używa słów: „nikt”, „nigdy”, „zawsze”. Sygnałami ostrzegawczymi, że kobieta „przechodzi na ciemną stronę” mogą być sformułowania typu: „nikt mnie nie rozumie”, „jest jeszcze tyle do zrobienia”, „powinieneś więcej..”, „jest mi wszystko jedno”, „rób co uważasz”, „nie wiem co robić”. Wtedy zazwyczaj partner jakoś reaguje. Od jego reakcji w dużej mierze zależy to czy kobieta poczuje się rozumiana, wsparta i kochana czy też nie. Jeśli nie – kobieta zazwyczaj zamyka się w sobie, a jej „dołek” przedłuża się. Jeśli otrzyma wsparcie – równie nieoczekiwanie jak spadek nastroju pojawi się jego wzniesienie. Jak zazwyczaj reagują mężczyźni? Przede wszystkim czują się winni temu, że kobieta źle się czuje. Mężczyźni myślą, że zmiany nastroju partnerki zależą wyłącznie od jego zachowania. Kiedy kobieta jest szczęśliwa mężczyzna czuje się dumny. Kiedy widzi jej przygnębienie sądzi, że to z jego powodu. Wtedy może zacząć bronić się i odpierać „ataki” („przecież Cię kocham”, „przecież Ci pomagam”), co w żaden sposób nie pomaga rozwiązać sytuacji. Bywa, że reaguje agresją, ponieważ wiemy, że to jedna z form obrony siebie („ty też nie zawsze tak postępujesz”, „zastanawiałaś się nad sobą?”). Innym razem mężczyzna mając najlepsze intencje stara się partnerce pomóc. Np. próbuje jej udowodnić, że nie ma żadnych powodów do tego, żeby czuła się w ten sposób („zobacz, masz szczęśliwą rodzinę, pracę, ciesz się”). Albo próbuje zbijać partnerki argumenty („nie no czasem ten twój szef cię jednak docenia”). Lub też doradza jej rozsądne rozwiązanie („może powinnaś zmienić pracę”). Zdarza się też, że ocenia partnerkę za to, że ta przeżywa gorszy moment. Bywa, że ją krytykuje czy ośmiesza („kiedy ci to przejdzie?”, „znowu chyba masz okres”). Kiedy pytam mężczyzn o to jak się czują w takiej sytuacji często wspominają o zakłopotaniu, dezorientacji i bezradności. Nie rozumieją reakcji kobiety i nie wiedzą jak jej pomóc. Otóż – ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje kobieta, której fala opada jest tłumaczenie, że jej gorszy nastrój nie ma żadnego uzasadnienia. Równie nieskuteczne jest podejmowanie przez mężczyznę prób poprawiania jej nastroju. Mechanizm działania fali jest taki, że kobieta potrzebuje osiągnąć „dno”, zanim poczuje się lepiej. Czy wręcz – żeby w ogóle mogła się poczuć lepiej. To co mężczyzna może zrobić najlepszego to okazać jej miłość, uwagę i otoczyć opieką. Mężczyzna nie musi w pełni rozumieć co się takiego stało, że partnerka tak reaguje. Nie wiem czy same kobiety to potrafią. Chodzi o to, żeby mężczyzna był i potrafił wykazać się wyrozumiałością i cierpliwością. Co może mężczyznom w tym pomóc? Po pierwsze świadomość, że fakt, iż kobieta ląduje w „dołku” nie jest w żadnym przypadku winą czy przegraną mężczyzny. Jest to związane z naturalnym cyklem uczuciowym kobiet. Po drugie dobrze aby mężczyzna zrozumiał, że jego wysiłki nie są w stanie zmienić „falowania” uczuć partnerki. Mogą jej natomiast pomóc przebrnąć przez ten trudny okres. To naprawdę dużo. Po trzecie – warto aby mężczyzna pamiętał, że niczego nie może tu przyspieszyć. Jeśli okaże partnerce miłość, cierpliwość i zrozumienie – prawdopodobnie dołki będą płytsze i krótsze, ale zupełnie kobieta się ich nie pozbędzie. Należy liczyć się z tym, że jej niepokoje będą co jakiś czas powracać. A co oznacza wykazanie się przez mężczyzn miłością, cierpliwością i zrozumieniem w praktyce? Przede wszystkim należy unikać tego, o czym była mowa wcześniej. Zdania typu „dlaczego ty się tak przejmujesz?”, „znowu przez to przechodzimy”, „ile razy będziemy się tym zajmować”, „to zrób coś, a nie tylko narzekasz”, „przecież już to ustaliliśmy”, „widzisz wszystko w czarnych barwach” etc – to gwóźdź do przysłowiowej trumny. Kobieta oczekuje od mężczyzny tego, aby ten nie komentował czy doradzał, ale po prostu był. Był i słuchał. I trzymał ją za rękę lub przytulił. Wykazał zrozumienie dla jej emocji poprzez obecność i uważność. Wielokrotnie byłam świadkiem tego, że taka postawa potrafi działać cuda. Nie zawsze natychmiast, ale mimo wszystko. Jaką korzyść może przynieść taka zmiana w zachowaniu mężczyzn? Przede wszystkim sprawi, że kobieta poczuje się bezpiecznie przechodząc przez kolejne fazy cyklu, w przeciwnym bowiem razie zacznie udawać, że jest ze wszystkiego zadowolona i będzie tłumić swoje „negatywne” uczucia. Kiedy kobieta nie może bezpiecznie pogrążyć się „w dołku” jedynym rozwiązaniem staje się dla niej unikanie intymności, bliskości, zbliżenia, seksu. Zdarza się także, że stara się stłumić swoje negatywne emocje wpadając w przeróżne kompulsje i nałogi: picie, nadmierne jedzenie, szaleńczą pracę, przesadną troskę o siebie, itp. Jednym słowem – kiedy kobieta tłumi swoje uczucia, czy to negatywne czy pozytywne – przestaje być zdolna do miłości.

Jak skorzystać z powyższej wiedzy?

Według obserwacji i doświadczeń Johna Graya mężczyźni walczą o prawo do wolności. Kobiety – prawo do niepokoju. Mężczyznom potrzeba przestrzeni, kobietom – zrozumienia. I jeśli tylko nie zafiksujecie się na tym, że każdy mężczyzna ma tak jak ci opisani przez autora czy że każda kobieta przeżywa swoje „czarne studnie” identycznie jak bohaterki książki – wiedza dotycząca kobiecych i męskich wzorców zachowań może Wam tylko pomóc. Jeśli nie potraktujecie powyższego opisu jako pewnik czy receptę na „rozgryzienie” zachowania partnerki czy partnera – skorzystacie. Kobiety w jakiś obszarach są do siebie podobne, w innych – kompletnie się różnią. Podobnie jak mężczyźni. Oprócz samej płci znaczenie dla tego kim i jacy jesteśmy mają geny, relacja z rodzicami, wszelkie doświadczenia i pewnie jeszcze wiele innych czynników w zależności od „wyznawania” określonych wartości czy koncepcji (dzień urodzenia, dieta, poprzednie wcielenia?).
Przestrzegam przed bezkrytycznym przyjmowaniem czegokolwiek – wszelkich teorii, również tych zawartych w książce Johna Graya czy tym artykule. Zachęcam do poszerzania horyzontów, pogłębiania świadomości, pełniejszego zrozumienia. A każda nowa wiedza jest w tym pomocna.