Sekret udanego związku?

Dostałam w prezencie książkę – „100 prostych sekretów udanego związku” Davida Nivena. Ciekawe, pomyślałam – jakie to sekrety?. Jestem świeżo po lekturze. Swoje wnioski autor oparł na odkryciach naukowców zajmujących się badaniem związków. Uzupełnił je przykładowymi historiami, poradami, komentarzami. Wiele ze 100 sekretów to kwestie oczywiste, może powiedzielibyście o nich – truizmy. O innych wielokrotnie pisałam. Z resztą nie tylko ja. Stanęłam więc przed dylematem – czy warto podzielić się z Wami tym, co wyczytałam? Mój dylemat rozwiązała jedna z pacjentek. Pani Zosia (51) jest w trakcie rozwodu z mężem. Rozmawiałyśmy kolejny raz o relacjach, o tym co jest ważne, na co zwrócić szczególną uwagę. W pewnym momencie Pani Zosia głęboko westchnęła: „Kiedy tak nas to słucham, to wydaje się, że rozmawiamy o rzeczach, o których teoretycznie się wie. Albo przynajmniej powinno się wiedzieć. Ale albo nie stosujemy się do tych cennych wskazówek, albo w pogoni życia o nich zapominamy. Trzeba sobie stale o nich przypominać.. Żeby nie umknęły. Z resztą moja św. pamięci babka zawsze mi powtarzała – wszystko już zostało na tym świecie powiedziane, ale skoro nikt nie słucha trzeba to powtarzać do skutku.”
Może coś w tym jest – pomyślałam? Może dobrych przypominaczy nigdy dość? Dlatego też zdecydowałam, że podzielę się z Wami tym, co u Nivena. Oczywiście moje wnioski z lektury są moimi. Nie są wiernym odzwierciedleniem tego, co w „Sekretach …”, Łączę je, sporo dodaję od siebie. Nie przytaczam też dokładnych badań, do tych możecie się odwołać zaglądając do książki. Ja zebrałam i opisałam dla Was jedynie to, co uznałam za istotne. A więc:

•    „Ostrożnie z bajkami” czyli nie szukaj ideału. Wielokrotnie o tym wspominałam. Wychowani na przepięknych (ale nierealnych – w końcu takie są baśnie) opowieściach o miłości od pierwszego wejrzenia, księciach na białym koniu i księżniczkach o alabastrowej cerze – podobnych doświadczeń szukamy w życiu. Nasze niedojrzałe oczekiwania wspierają potem komedie romantyczne, w których ten jedyny spotyka tę jedyną, a potem żyją długo i szczęśliwie. W dorosłym, realnym życiu ideały nie istnieją. Nie jesteśmy nimi my (więc nie oczekuj też tego od siebie), nie są nimi nasi partnerzy. Nie oznacza to jednak, że zdrowy, udany związek nie istnieje. Przeciwnie. Chodzi jedynie o zmianę kryteriów – dobry, nie – idealny; satysfakcjonujący, nie – w 100% spełniający moje oczekiwania. Ustal co jest dla Ciebie najistotniejsze i tego szukaj. To, co ma znaczenie drugorzędne – odpuść.
•    Uważaj na porównania i dobre rady czyli stwórz własne standardy. Nasze wyobrażenia o związkach kształtują się w dużej mierze na wzorcach rodzinnych, obserwacjach związków innych osób, opiniach bliskich. Kiedy zastanawiamy się nad swoją relacją przyglądamy się jak żyją nasi rodzice czy przyjaciele, zwracamy się do znajomych z prośbą o radę. To naturalne i często pomocne, o ile mamy świadomość, że doświadczenia i przemyślenia innych są ich. Ty masz własne. Porównując się, po pierwsze kierujesz się jedynie wyobrażeniem czyjegoś związku, po drugie patrzysz zawsze przez pryzmat swoich wartości czy potrzeb. Czyjaś sytuacja może nie być  w żaden sposób porównywalna z Twoją. Kiedy otrzymujesz tzw. dobrą radę – podobnie. Ktoś radzi Ci ze swojego doświadczenia, które może być cenne, ale nie zawsze adekwatne do Twojego. Poobserwuj czy usłysz innych, jeśli to jest Ci potrzebne, by wybrać to, co jest Twoje.
•    Dostrzegaj to, co dobre. Mamy skłonność do narzekań, również (a może głównie) na swoje życie miłosne, na partnerów. Gdyby podsłuchać męskie lub damskie rozmowy przy piwie czy kawie, prawdopodobnie usłyszelibyśmy potok wzajemnych żali i pretensji. To jakiś szkodliwy nawyk. Rozumiem, że czasem może mieć on swoją funkcję –  służy upuszczeniu trudnych emocji, po to, by wrócić do domu rozluźnionym i uśmiechniętym. Z drugiej jednak strony to jak myślimy, co mówimy wpływa na nasz nastrój, samopoczucie, na postrzeganie rzeczywistości. Jeśli kolejny raz zwierzasz się przyjaciółce, że „on nic nie rozumie, jest leniwy i bałagani” lub że „ona jest zaborcza i się zaniedbała” – to zaczyna mieć to szczególne znaczenie. Nie chodzi o to, by zaprzeczać temu co Ci przeszkadza. Chodzi o to, aby więcej uwagi poświęcić temu co jest dobre, co działa. Będziesz się lepiej czuć i lepiej myśleć o swoim życiu. A partner będzie się prawdopodobnie jeszcze bardziej starał. Kiedy słyszymy o sobie dobrze – chcemy sprostać temu obrazowi. Kiedy kieruje się w naszą stronę same zastrzeżenia –tracimy motywację. Czy to nie jest w dwójnasób korzystne?
•    To nie miłość, lecz kłótnie decydują o szczęśliwości pary – oto słowa badacza relacji Dawida Olsena. Nie chodzi oczywiście o fakt czy się kłócicie. Porzućmy mit, że dobre pary się nie kłócą. Kłócić się można, a czasem nawet warto. Kłótnie rozumiane jako wymiana poglądów, dokonywanie ustaleń, wyrażanie emocji są naturalne. Trzeba tylko wiedzieć jak się kłócić. Po pierwsze należy mieć świadomość siebie w kłótni (swojego sposobu konfliktowania się, reagowania, czułych punktów etc) oraz partnera (jw.). „Idealnie” byłoby, gdybyście byli w tym podobni. Ale ważniejsze jest to jak sobie z tymi własnymi i wzajemnymi sposobami (również różnicami) radzicie. W konflikcie ważne jest to czy skupiasz się na przedmiocie sporu czy chodzi Ci o „wygraną”, dopieczenie partnerowi. Jeśli o to pierwsze – kłótnie zazwyczaj zbliżają, ponieważ udaje się dojść do porozumienia. Jeśli o drugie – gorzej, bo wtedy konflikty oddalają (potem zazwyczaj obie strony czują się samotne). To trudne, ale bardzo istotne, aby w konflikcie zwracać uwagę na uczucia partnera, na słowa, które wypowiadasz. Te pamiętamy jeszcze wiele dni po kłótni. To co robisz podczas sporu jest największym sprawdzianem siebie w relacji. I największym wyzwaniem.
•    Bądź sprawiedliwy. Jest takie powiedzenie: „Ktoś nie dostrzega belki we własnym oku, a widzi drzazgę w cudzym”. Jakże często dotyczy to związków! Kiedy pracuję z parami powszechną sytuacją jest ta, w której mamy absolutną łatwość w przytoczeniu zarzutów wobec partnera sobie nie zarzucając nic. Zachęcam do większego obiektywizmu. Zobacz swój własny wpływ na związek, spójrz na siebie oczami partnera, zadaj sobie pytanie – czy ja bym się ze sobą ożenił? Wspaniałomyślnie podziel się zasługami i wielkodusznie przyjmij część „win” na siebie. Zamiast ciągłych pretensji częściej – dziękuj, a kiedy trzeba – przeproś. Wybaczaj niedoskonałości.
•    Sprawdzianem jest codzienność. Naukowcy są zdania, że to nie wydarzenia „wstrząsowe” mają dla związku największe znaczenie. Najbardziej liczą się przeciętne dni, typowe zachowania. Jeśli na co dzień macie kłopot z bliskością czy szacunkiem do siebie – fakt, iż w rocznicę ślubu uda Wam się w spokoju zjeść wspólną kolację w całokształcie niewiele znaczy. Ważne co jest między Wami i co robicie na co dzień. Związek często porównywany jest metaforycznie do ogrodu – miłość to ogród, Wy jako ogrodnicy jesteście od dbania i pielęgnacji. W istocie tak właśnie jest. Jeśli ogrodnik codziennie nie nawodni swoich roślin, nic mu po tym, ze wyleje sto wiader dwa razy do roku. Rośliny uschną. Dlatego dbajcie o dobre, regularne nawyki związku każdego dnia.
•    Co się naprawdę liczy? Naukowcy zbadali – szczególne znaczenie mają (kolejność przypadkowa): równowaga w zaangażowaniu (ważniejsze, by było podobne, niekoniecznie bardzo wysokie), decyzyjności, wypełnianiu obowiązków domowych; zachowanie balansu pomiędzy życiem osobistym a pracą (nadmiar i niedobór pracy nie służy); wspólne zainteresowania, czas (jakość, niekoniecznie ilość); szacunek (również dla odmienności partnera czyli tzw. zgoda na niezgodę) i uprzejmość; zaufanie i lojalność; poczucie wsparcia; poczucie humoru; przyjaźń (pogłębianie więzi i intymności); atrakcyjność partnera (nie jedynie fizyczna, ale intelektualno – osobowościowa – dbaj o te sfery) oraz doza odrębności (indywidualne pasje, hobby
•    Co szkodzi? Znów naukowcy: toksyczne uczucie zazdrości, rywalizacja w związku