Czego nie robić, gdy randkujesz w sieci

czyli parę słów o mechanizmach psychologicznych, które mogą ci zaszkodzić

Niedawno była u mnie klientka. Nazwijmy ją Martą (lat 30). Ponieważ Marta od roku jest sama postanowiła założyć sobie konto na jednym z portali randkowych. Poznała tam kilka lat starszego od siebie mężczyznę. Zaczęli się spotykać, choć Marta twierdzi, że nie do końca miała na to ochotę. Pytam dlaczego. Marta: „Było kilka rzeczy, które mnie zaniepokoiły. Nie miał zdjęcia, funkcjonował pod nickiem, ale opis miał fantastyczny! Tym mnie zaintrygował. Potem kilkakrotnie zdarzało mu się nie odpisywać, choć był zalogowany, bywało, że mieszał się w zeznaniach..” Zapytałam Martę co się takiego stało, że jednak zmieniła zdanie i zdecydowała się umówić. Marta: „Nie do końca zmieniłam zdanie. Gdzieś w środku czułam, że ta znajomość to nic dobrego. Ale zignorowałam te sygnały. Uznałam, że to po prostu lęk przed spotkaniem kogoś kogo właściwie nie znam. Że to taki naturalny stres. Poza tym w którejś rozmowie powiedziałam mu, że się spotkamy jak tylko uporam się z pracą. Skoro już mu obiecałam? Nie lubię rzucać słów na wiatr.” Poznany mężczyzna Martę oszukał. Nie tylko okazało się, że jest szczęśliwie żonaty, ale wykorzystał Marty umiejętności (Marta jest architektem) i nigdy nie rozliczył się za Marty pracę (Marta zaprojektowała poznanemu mężczyźnie nowe miejsce pracy). „Dałam się podejść jak jakaś nastolatka” – mówi. Rozmawiamy o tym jak to się mogło stać. Marta: „Po pierwsze chyba uznałam, że skoro ja jestem uczciwa, to inni też. Trochę na zasadzie przyciągania ludzi podobnych do siebie. Po drugie znów zignorowałam to co powinno być dla mnie sygnałem do wycofania się – niechętnie mówił o sobie, za to dużo mówił o trudnej sytuacji finansowej. Ale ja tak bardzo potrzebowałam być kochana. Od roku jestem sama, a wcześniejsze relacje i związki okazały się kompletną porażką. Chyba moja potrzeba miłości przysłoniła mi realny ogląd rzeczywistości.”

Obie z Martą doszłyśmy do wspólnego wniosku, że Marta mogła uniknąć kolejnego zawodu gdyby nie popełniła kilku bardzo podstawowych błędów. Oczywiście powyższa konstatacja nie służy samobiczowaniu, ale konstruktywnej analizie tego jaki wkład mamy w sytuację wejścia w coś co w konsekwencji okazuje się być mrzonką czy wręcz oszustwem. Po to, by uniknąć podobnych błędów w przyszłości. Na szczęście konsekwencje dla Marty nie są szczególnie dotkliwe. Poza poczuciem bycia wykorzystaną (z czym można się uporać i co więcej – nauczyć się chronić siebie w przyszłości) oraz kilkunastoma godzinami pracy (to ważne, ale są gorsze nieszczęścia) nie wydarzyło się nic, z czym poradzić sobie byłoby jeszcze trudniej.
Dlatego warto wiedzieć czego się wystrzegać, kiedy się randkuje. Także w sieci.

Nie ignoruj sygnałów z ciała

Marta powiedziała, że „w środku czuła, że ta znajomość to nic dobrego”. Ale to zignorowała. Wytłumaczyła sobie, że to naturalny niepokój przed spotkaniem z kimś, kogo się nie zna. To prawda, że sytuacja poznawania kogoś czy wyjścia na randkę jest sytuacją stresogenną i że odczuwanie napięcia czy podenerwowania jest powszechną normą.  Ale jeśli mamy dobry kontakt ze sobą, ze swoim ciałem, z emocjami i z naszą intuicją potrafimy odróżnić sygnały stresu związanego z wyzwaniem od stresu, który winien być dla nas ostrzeżeniem. Co nam to utrudnia:
Dysocjacja – zgodnie z definicją to rozłączenie funkcji, które normalnie są zintegrowane.  W tym przypadku mówimy o funkcji percepcji (umiejętność zarejestrowania określonych sygnałów w ciele) i świadomości (odczytanie ich znaczenia). Marta mówiąc, że „czuła coś w środku” miała na myśli (jak się okazało podczas naszych spotkań) określone doznania: ścisk w żołądku, kołatanie serca, które to doznania słusznie połączyła z niepokojem. Osoba zdysocjowana czyli inaczej odłączona od siebie (od doznań z ciała, od emocji) lub bez kontaktu ze sobą albo nie poczułaby ucisku w żołądku albo nie połączyłaby go z niepokojem. Marta to akurat potrafiła. Wielu jednak nie potrafi. Jesteśmy odłączeni od naszych zmysłów, ciał, emocji, a przecież to obok zdrowego rozsądku jest naszym barometrem na życiowe wybory.  Wracając do Marty – Marta uchwyciła przekaz nadany przez ciało ale mu zaprzeczyła.
Zaprzeczanie – to fałszowanie obrazu rzeczywistości poprzez nieprzyjmowanie do wiadomości realnych faktów, w celu odsunięcia negatywnych myśli, uczuć czy konsekwencji, które mogłyby się z tym wiązać.

Nie rób czegoś, co jest niezgodne z Tobą

Marta poszła na spotkanie, mimo że nie miała na nie ochoty. Dlaczego? Bo obiecała. Można powiedzieć, że poddała się pewnemu mechanizmowi wywierania wpływu jakim jest reguła konsekwencji.

Reguła konsekwencji  czy też zaangażowania – mówiąca o tym, że jeżeli zaangażowałem się w coś, to będę kontynuował to działanie, ponieważ chcę być postrzegany jako osoba konsekwentna.

Ok. Ale jeśli stawką jest Twój czas, wydatek, wysiłek, komfort psychiczny, nie wspominając już np. o zdrowiu?
Reguł, które (jeśli nie jesteś ich świadomy a randkujesz w sieci) mogą działać przeciwko Tobie jest więcej. M.in.:

Reguła wzajemności – mówiąca o tym, że powinniśmy odwdzięczyć się osobie, która dostarczyła nam jakieś dobro lub też dała nam coś od siebie.

W trakcie naszych rozmów z Martą moja klientka przyznała, że powiedziała nowo poznanemu mężczyźnie gdzie dokładnie mieszka, choć nie chciała tego robić. Czuła jednak powinność, ponieważ on zrobił to jako pierwszy i bez specjalnego problemu. Też dopiero później okazało się, że podany przez niego adres nie jest prawdziwy, ale to już inna rzecz. Chodzi o to, że Marta zrobiła coś czego nie chciała, ale z powodu poddania się regule wzajemności uległa własnej presji.
Nie rób czegoś do czego nie jesteś przekonana/y. To prawda, że przekraczanie granicy własnego komfortu jest rozwojowe, ale wymaga ono świadomości własnej motywacji. Czy robisz coś, bo chcesz się czegoś nauczyć, doświadczyć czegoś nowego? Czy robisz tak, bo wypada, bo on Cię tak prosi, bo inni tak robią, bo Ci głupio/niezręcznie/wstyd odmówić?

Nie bądź naiwny/a

Marta dostrzegła wiele sygnałów, które powinny ją zastanowić: brak zdjęcia, brak danych, brak odpowiedzi, mieszanie się w zeznaniach, niechęć do mówienia o sobie, rozprawianie o sytuacji finansowej, a także unikanie bardzo popularnych miejsc, niechęć do przedstawienia Marty swoim znajomym, brak konkretnych działań przy całej masie deklaracji – to wszystko udało się Marcie przypomnieć w trakcie naszych dalszych spotkań. Mimo to Marta nie wycofała się. Przeciwnie – angażowała się dalej. Dlaczego? Po co? No oczywiście z powodu od lat niezaspokojonych potrzeb. Natomiast to co „pomogło” Marcie pewnych niepokojących symptomów nie zobaczyć (paradoksalnie – mimo, iż je dostrzegała) czy też nie potraktować ich poważnie były głównie trzy popularne mechanizmy psychologiczne: zaprzeczanie (o którym była mowa wcześniej), projekcja i racjonalizacja.

Projekcja – to mechanizm polegający na przypisywaniu innym własnych poglądów, zachowań, emocji lub cech (najczęściej negatywnych, ale nie jedynie i najczęściej tych, których jesteśmy nieświadomi, ale też nie tylko). Np. Marta uznała, że skoro ona jest uczciwa, to inni ludzie też. Można sobie wyobrazić, że mechanizm projekcji w sytuacji randkowania w sieci może być szkodliwy np. gdy przypisujemy innym własne zaangażowanie w daną relację, potrzebę bliskości itp. To że Ty tak masz nie musi oznaczać, że inni mają podobnie.

Racjonalizacja – użycie samooszukujących się usprawiedliwień nieakceptowanego zachowania lub niepowodzenia, czy też nieadekwatne wyjaśnianie przyczyn zachowania swojego lub cudzego. Oprócz tego, że Marta starała się pewnych niepokojących oznak nie widzieć (zaprzeczenie), to kiedy mechanizm zaprzeczania nie dawał już rady tak zafałszować rzeczywistości, żeby mogło być to wiarygodne – moja klientka zaczęła sobie pewne kwestie „tłumaczyć” i usprawiedliwiać działania zarówno swoje, jak i znajomego z portalu. Marta: „Kiedy na pierwszym spotkaniu czułam się źle, ponieważ on ciągle mnie o coś wypytywał, a sam niewiele mówił uznałam, że może to całkiem fajnie, że jest mnie ciekawy. W końcu nie ma nic gorszego, niż facet mówiący tylko o sobie. A kiedy obiecał mi któregoś dnia, że zabierze mnie do swoich znajomych, a jednak to odwołał i było mi przykro – pomyślałam sobie, że właściwie to zaoszczędził mi masę stresu.” Pierwszy mechanizm racjonalizacji, którego przykładem była randka w realu to tzw. „słodkie cytryny”. Polega on na „wmówieniu” sobie, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, wcale nie jest taka zła, jak się nam na początku wydawało. Innymi słowy ta cytryna wcale nie jest taka kwaśna. A może z pewnego punktu widzenia jest wręcz słodka. Z kolei sytuacja odwołania zaproszenia u znajomych ilustruje drugi podstawowy mechanizm racjonalizacji tzw. „kwaśne winogrona”. Polega na umniejszeniu wagi celu, którego nie udało nam się osiągnąć. Chcieliśmy zjeść winogrona, ale niestety nie udało się. Myślimy sobie wtedy, że te winogrona wcale nie są takie dobre i słodkie. Właściwie są wręcz kwaśne.

Mechanizmom psychologicznym poddaje się każdy z nas. Im większą mamy wiedzę na temat ich działania oraz im bardziej jesteśmy świadomi tego jak manifestują się one w naszym życiu – tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zadziałają na naszą niekorzyść. Np. podczas randkowania w sieci. Masz wpływ na to, aby było ono bezpieczne. Pewnie nawet większy, niż myślisz. Kluczem jest wiedza i znajomość siebie.