Blisko, nie za blisko*

Blanka i Igor są parą od 5 lat. Na pierwszym spotkaniu zgodnie przyznali, że przechodzą swój pierwszy poważny kryzys. Igor ma wątpliwości co do uczucia i zaangażowania Blanki. Twierdzi, że bywa ona nieobecna, nierozmowna. Dużo czasu spędza też sama lub z koleżankami. Mówi Igor: „Kiedyś mówiliśmy sobie o wszystkim. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. A teraz Blanka wraca z pracy i ciągle powtarza, że nie ma siły rozmawiać. Wiem, że ma kłopoty w pracy z szefem, ale nic z niej nie można wyciągnąć. Chciałbym jej jakoś pomóc, ale ona nie chce. Wiem, że się boi, że ją zwolnią, ale ona milczy albo wygaduje się przyjaciółce. No i seks nie jest już taki jest kiedyś. Jest jakoś chłodniej, dalej.. Martwię się.” Blanka przyznaje, że ostatnio bywa zmęczona i zaniepokojona sytuacją w firmie. Potwierdza też to, że się lekko odsunęła. Blanka: „Kiedy przychodzę z pracy mam ochotę się wyłączyć. Pogotować, pooglądać coś ciekawego. Ale Igor ciągle mnie pyta jak w pracy. Siedzi mi nad głową i monologuje, że przecież jest obok i mogę mu się wygadać. Ale mnie się nie chce gadać. Chcę sobie z tym poradzić sama. Z przyjaciółkami nie gadamy o pracy, ale o byle czym, dlatego tak lubię się z nimi spotykać. Igor cały czas powtarza, że coś się miedzy nami zmieniło. Ciągle ma do mnie pretensje: że go zaniedbuję, że mam przed nim tajemnice, że już mu nie ufam, że wolę być sama niż z nim. Nie wiem jak mam mu wytłumaczyć, że nie przestałam go kochać, tylko teraz taki moment, że potrzebuję samotności. Chwilowej.”.

Czy pamiętacie jak w przedszkolu uczyliśmy się rysowania zbiorów? Rysowaliśmy jeden okrąg, a potem drugi częściowo zachodzący na pierwszy. Umieszczaliśmy w nich pewne elementy. A potem Pani nam wyjaśniała: gdzie jest część wspólna (a więc elementy należące do obydwu zbiorów), a gdzie części odrębne?

Lubię porównywać relacje do takich właśnie zbiorów. W każdym związku bowiem jest miejsce na to co wspólne i na to co odrębne. Różnimy się jednak tym ile wspólnego, a ile odrębnego uznajemy za bezpieczne/stosowne/zdrowe/akceptowalne. Jedni myślą o związku jako o relacji, która nie pozostawia wiele na osobność. Inni – będąc w związku żyją tak jak do tej pory, nie chcąc oddać swojej odrębności na rzecz wspólnego. I ok. Nie byłoby problemu, gdybyśmy dobierali się ze sobą w taki sposób, aby mieć, jeśli nie tak samo, to chociaż podobnie. Niestety tworzymy związki z partnerami, którzy potrafią bardzo różnic się w temacie wzajemnej odległości w relacji. Przykładem takiej pary jest Blanka i Igor. Kolejnym kłopotem jest fakt, iż my te różnice uznajemy za zagrażające. Nakładamy na nie bowiem swoje własne interpretacje. Wychodzimy z założenia, że nasz sposób okazywania bliskości jest lepszy czy właściwy. Widać to u naszych bohaterów. Igor jednoznacznie uznał, że odsunięcie się partnerki świadczy o jej niezaangażowaniu czy ochłodzeniu uczuć. Dla Blanki z kolei zbytnia bliskość Igora była dla niej trudna, zalewająca. Przynajmniej w tym momencie jej życia.

Kiedy przychodzą do mnie pary, w których partnerzy różnią się w postrzeganiu optymalnej dla siebie odległości w relacji, często pytają mnie – jak być powinno?, jak jest zdrowo?, jak jest dobrze? Wyłączając skrajności (ktoś ma problemy z jakąkolwiek bliskością czy się z partnerem zlewa w jedno) unikam wartościowania. Ważniejsze jest dla mnie zobaczenie i zrozumienie (zaobserwowanie różnic, wyjaśnienie skąd one wynikają), a w końcu znalezienie odpowiedzi na pytanie – jak sobie z tymi różnicami poradzić. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest wypracowanie na nowo powierzchni wspólnej. Jednak aby to było możliwe konieczne jest zreinterpretowanie dotychczasowych przekonań dotyczących związku. Osoby, które rozrysowałyby związek jako dwa niemalże osobne koła bliskość uważają za zagrażającą. Pod tym przekonaniem (świadomym lub nie) kryje się zazwyczaj lęk przed odrzuceniem (jak będę daleko nie poczuję tak silnie porzucenia) czy też obawa przed zależnością/zawłaszczeniem. Z kolei ci, dla których bycie razem ogranicza odrębność do minimum za niebezpieczną uznają odległość. Prawdziwym kłopotem jest sytuacja gdy takie osoby łączą się w parę. Problem odległości staje się wtedy zamkniętym kołem. Parter, który „goni” czuje się niekochany, partner który „ucieka” czuje, że się dusi.

 

Co możesz zrobić, gdy jesteś „goniącym”:

 

  • Przyjmij, że zlanie czy wyłączność są niebezpieczne.
  • Uznaj, że odrębność, intymność, samotność partnera jest dobra.
  • Zrozum, że symbiotyczne początki (etap zakochania) choć są przyjemne nie są w związku czymś stałym. Pełna symbioza nie jest możliwa.
  • Uznaj, że możemy być ze sobą blisko i w wielu sprawach się różnić.
  • Przyjmij, że mamy prawo do swoich indywidualnych trosk, egzystencjalnych lęków czy tajemnic.
  • Uszanuj osobność i indywidualność partnera.
  • Uznaj swoją odrębność. Zweryfikuj swoje wyobrażenia o „dwóch połówkach jabłka” czy bezwzględnej szczerości. Może Twój partner nie musi znać Twoich fantazji seksualnych czy przeszłości z pikantnymi szczegółami. Nie zmuszaj też partnera do opowiadania Ci o tym.
  • Zauważ, że odległość między partnerami jest konieczna, by móc siebie w ogóle dostrzec (w zlaniu nie widzimy drugiego człowieka)
  • Pomyśl, że gdy jesteśmy zbyt blisko traci na tym seks. Bliskość współpracuje z seksem, ale tylko do pewnego stopnia. Po przekroczeniu magicznej granicy nasz partner przestaje nas pociągać, bowiem seks jako popęd związany z agresją jest silnie związany z niepokojem, napięciem, niepewnością, tajemnicą.
  • Popracuj nad nierealnymi wymaganiami wobec partnera dotyczącymi np. tego, aby partner nie myślał o innych mężczyznach/kobietach. Ludzie nie są dlatego ze sobą, że nie mają żadnych chęci spotykania się czy uprawiania seksu z kimś innym. Ludzie są ze sobą w stałych i trwałych związkach pomimo, że mają takie chęci, marzenia czy fantazje, ale je powstrzymują.
  • Nie łącz potrzeby wolności drugiego człowieka z niekochaniem. To dwie różne rzeczy.

 

Co możesz zrobić, gdy jesteś „duszącym się”:

 

  • Ustal bezpieczne dla siebie granice i powiedz o tym partnerowi. Jeśli ten będzie gotów się w nich odnaleźć zyskasz tak ważną dla siebie przestrzeń. Być może gdy już poczujesz, że możesz w związku zachować swoją odrębność  z większą swobodą i radością pozwolisz sobie na bliskość.

  • Powiedz partnerowi o tym dlaczego się odsuwasz. To bardzo ważne, żeby wiedział, że nie ma to związku z miłością wobec niego (jeśli nie ma), ale z Twoją przestrzenią komfortu.

  • Jeśli trudno Ci się zbliżyć, bo się boisz ryzyka jakie niesie ze sobą związek pamiętaj, że każdy związek to ryzyko. Każdy, nie tylko Twój. To prawda, że ryzykujesz czasem ból, czasem cierpienie, ale tylko w ten sposób masz szansę coś zyskać – miłość, bliskość, akceptację, wsparcie, czułość. Jeśli nie podejmiesz wyzwania – pozbawisz się tego, co najważniejsze. Nie można bowiem otworzyć się tylko na to co jest przyjemne, a zamknąć serce na to co trudne, bolesne. To kuszące, ale niestety niemożliwe. Serce otwiera się lub zamyka na wszystko: na miłość, bliskość, czułość, ale także ból. Jeśli obawiasz się czuć ból związany ze zranieniem, utratą, odrzuceniem – odbierasz sobie również to, co przyjemne i wyjątkowe.

  • Weź pod uwagę, że związek to także odpowiedzialność.

  • Uznaj, że współzależność jest dobra.

  • Popracuj nad iluzorycznym przekonaniem, że bycie w związku nic w Twoim życiu nie zmienia.

  • Przyjmij, że związek to także rezygnacja i kompromisy.

  • Pozbądź się niedojrzałej fantazji, że można „mieć ciastko i je zjeść” (być w związku i być w pełni swobodnym; mieć pełne poczucie bezpieczeństwa i wolności).

  • Dobrze, żebyś był świadomy, że idea bezpieczeństwa emocjonalnego o jakie walczysz (uchronić się przed rozczarowaniem, opuszczeniem) w konsekwencji prowadzi do życia jałowego i pozbawionego głębi.

Zawieranie związków jest jedną z najbardziej pierwotnych i podstawowych potrzeb człowieka. Realizowana jest ona w różny sposób. Szalenie ważne jest, aby partnerzy w związku byli świadomi tego jak oni sami realizują ową potrzebę i jak realizuje ją partner. Jest to konieczne, aby móc wynegocjować optymalną odległość między sobą bez poczucia bycia niezrozumianym/odrzuconym/napastowanym. Odległość ta też nie jest rzeczą stałą. Jest ona zmienna w czasie i wymaga stałej regulacji. Stąd tak ważne, abyśmy poddawali się ciągłej refleksji nad sobą i nad nami jako parą – w którym miejscu jesteśmy, czego nam teraz potrzeba? Kontakt z drugim człowiekiem jest jak fala. Jesteśmy raz bliżej, raz dalej siebie. Raz razem, innym razem osobno. Czasem rozmawiamy, czasem milczymy. Niekiedy bywamy złączeni, w innym momencie jesteśmy odrębni, osobni, autonomiczni. Zupełny brak odległości grozi zlaniem. Z kolei bez bliskości – mamy zimny kontrakt. Ale pomiędzy końcami tego związkowego kija jest cała gama dobrej i bezpiecznej odległości, w której możemy siebie dotykać, widzieć, tęsknić i wracać.

 

* Tytuł został zaczerpnięty z książki Renaty Mazurowskiej i Pawła Droździaka