Czego uczę się od swoich zwierząt

„Pies myśli: człowiek karmi mnie, kupuje mi zabawki, wyprowadza mnie na spacer… chyba jest bogiem. Kot myśli: człowiek karmi mnie, kupuje mi zabawki, sprząta w mojej kuwecie… chyba jestem bogiem” .. 🙂
Richard Zwoliński, psychoterapeuta z 25 letnim stażem, praktykujący w USA, powiedział, że tego jak żyć, można uczyć się od zwierząt. Czego ja uczę się od swoich?

Od mojej suczki Jaśminki:

Miłości

To chyba przede wszystkim. Pies to po hebrajsku kelev, a kelev oznacza kochające serce. I faktycznie, pies jest cały miłością. Dla psa nie ma znaczenia jak wyglądasz, czy obroniłaś ten doktorat lub czy masz dużo pieniędzy. Liczysz się Ty. Tylko to, że jesteś. To jest dokładnie taki rodzaj miłości jaki tak trudno dać. Sobie samemu i naszym bliskim.

Życia w chwili obecnej

Kiedy patrzę w oczy Jaśki jak czeka na miskę z jedzeniem lub zawzięcie węszy na spacerze, nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo jest zespolona z tym co robi. Nie ma wczoraj. Jutro nie istnieje. Jest tylko teraz. Totalny flow. I absolutna, wszechogarniająca radość chwili. Boże, jakie dobre! Matko, jaki fantastyczny śnieg! Ale mega listek! A ja, przyglądając się jej, zawracam myśli na prawidłowy tor z wczoraj i jutra na teraz, i tak każdego dnia.

Wyrażania emocji

Oczy Jaśminowej wyrażają wszystkie emocje świata. Do tego postawa, ogon. Patrzę na nią i nie mam wątpliwości, że aktualnie jest smutna albo odprężona czy szczęśliwa. Jest w tym taka autentyczna, przejrzysta, szczera. Od mojej suni uczę się nie chować emocji w sobie. Nie opakowywać ich, nie zakłamywać, nie zaprzeczać. Po prostu z nimi być. Komunikować. Aż miną i przyjdą kolejne. I znowu.
Doceniania i wdzięczności
Wracam do domu po 15 minutach – radość. Dam smakołyka – radość. Pogłaszczę za uchem – radość. Wyjdziemy do lasu – radość. Dla nas, ludzi, często pewne rzeczy wydają się oczywiste. Mąż wrócił do domu? No, wrócił. Żona zrobiła kolację? No, zrobiła. Narzekamy, chcemy więcej, inaczej, wszystko widzimy poprzez brak. Tak mało w nas wdzięczności do losu za pozornie oczywiste oczywistości. Że widzimy? Słyszymy? Smakujemy? Przecież to normalne, z czego tu się cieszyć? A jednak. Jaśminka pokazuje jak uczynić z drobiazgów wielkie święto radości i ekscytacji.

Zabawy

Jaśka jest zdania, że dobry czas na zabawę jest praktycznie zawsze. Albo na hasanie albo na węszenie albo albo chociaż na mizianie. A jaka zabawa jest najfajniejsza? Kiedy można się pobrudzić. Lub chociaż zamoczyć. A my, dorośli, zabawę z reguły odkładamy na sam koniec. Właściwie, dlaczego?

Wybaczania i nadziei

Jaśminka nie wygląda na pogrążoną w żalu, złości czy chęci odwetu na swoich oprawcach. Myślę, że po swojemu wybaczyła. To, że odpowiedziała na ludzką pomoc oznacza dla mnie, że do końca też nie straciła nadziei, że może być lepiej. Nadzieję wyraża również wtedy, kiedy domaga się pieszczot, a ja akurat nie bardzo mogę na tę potrzebę odpowiedzieć. W jej spojrzeniu i postawie jest wiara, że jednak zmienię zdanie. To samo ze smakołykami. Więc kiedy zdarza mi się nakręcać czy katastrofizować, spoglądam na Jaśminkę.

Lojalności, wierności i bezinteresowności

Na jednym z portali społecznościowych krąży takie zdjęcie: Przychodzą psy do schroniska dla ludzi, co by przygarnąć jakiegoś człowieka. Pani pracownik schroniska (oczywiście również czworonóg) odpowiada: „Przykro mi, ale nie mamy. Zwierzęta nigdy nie porzucają człowieków.” Otóż to. Niezależnie co zrobisz. Psy są lojalne i wierne i, poza smakołykami ;), całkowicie bezinteresowne.

Empatii

Czasem bywa mi smutno. Czasem się czymś martwię. Czasem się czegoś boję. Jaśmina od razu to wyczuwa. Przychodzi do mnie, trąca nosem, zaprasza do pieszczot czy zabawy. Psy są niewiarygodnym papierkiem lakmusowym dla naszych emocji. Ich inteligencja emocjonalna jest fenomenalna. Mam przypuszczenie, że psy czują i rozumieją znacznie więcej, niż okazują i niż nam, ludziom, się wydaje.

Odpuszczania

Tego akurat uczę się od Jaśki pośrednio. Chodzi o to jak wygląda życie z psem pod kątem porządku. A wygląda słabo. Nie jestem szczególną pedantką, ale sierść psa absolutnie wszędzie jest nieco kłopotliwa. Dostrzegam to szczególnie wtedy, gdy przychodzą goście (nie każdy lubi być cały w kłakach) lub gdy zakładam coś bardziej eleganckiego i nie mam w swoim domu gdzie usiąść. I co? I wtedy sobie myślę, że to kompletnie bez znaczenia. Bałagan, sierść na ubraniach i w jedzeniu, odciśnięte łapy na podłodze 😉 Po porostu odpuszczam. Trudno. To też ważna lekcja – puścić.

Zaufania do instynktu

Pies ma jakiś ósmy zmysł. Skąd wie, że Pan właśnie podjechał pod dom? Dziesiątki samochodów parkowały tego dnia pod oknem. Skąd wie, że właśnie dojeżdżamy do celu? Przez całą podróż leżał spokojnie i właśnie gdy mamy wysiadać, unosi łebek i szykuje się do wyjścia. Skąd wie, że akurat zamierzam podać mu lekarstwo, choć dopiero idę po nie do kuchni? Setki razy wchodzę do kuchni, ale właśnie w tym momencie pies robi się niespokojny. Skąd wie, że tego człowieka należy unikać? Instynkt? Intuicja? Cokolwiek to jest, jakkolwiek to nazwać – zazdroszczę. I ćwiczę z tym czymś kontakt.

Od mojej kotki Luny:

Dbania o własne potrzeby

Luna jest w tym mistrzynią. Po pierwsze, ona doskonale wie czego chce. I czego nie chce. Jedno i drugie komunikuje. Jeśli czegoś chce, po prostu to robi. Nic się wtedy nie liczy. Jeśli czegoś nie chce, po prostu tego nie robi. Nie ma siły, by ją do tego nakłonić. To takie proste. Takie przejrzyste. Luna dba też o swoje granice. Doskonale je zna. Są elastyczne. Raz ma ochotę na kontakt, raz nie. Czyż to nie cudownie autentyczne?

Akceptacji siebie

Psychoterapeuta Wojciech Eichelberger na którymś ze swoich wykładów sugerował, aby przyglądać się kotom. „Spójrzcie” – cytuję z pamięci. „Czy widzicie, aby kot miał takie przemyślenia: ale jestem beznadziejnym kotem… jak wyglądam na tle innych kotów?… czy jestem wystarczająco dobrym kotem?…” Daję głowę, że Luna ma kompletnie gdzieś co myślą o niej inne koty, psy i różne człowieki. Jeśli już, to jej uwaga jest przy tym co ONA sądzi o innych 😉

Niezależności

Luna bardzo ceni swoją prywatność i intymność. Jeśli chce być sama, to tak to sobie organizuje, by być sama. Luna mówi co myśli. Jest w 100 % wierna sobie. Nie daje się przekupić. Absolutnie niczym. Nie podlizuje się. Nie mizdrzy. Szacun.

Opanowania

Taka sytuacja: coś się dzieje. Jakieś zamieszanie, emocje, pośpiech. Jaśmina się trzepie, chodzi, skacze. Luna siedzi. Obserwuje. Patrzę na nią i podziwiam dystans. Pełen spokój. Przecież to jest kwintesencja tego czego uczę się na wszystkich kursach medytacji czy mindfulness: „Naucz się odprężać i obserwować. Nie wszystko wymaga reakcji.” Luna – mój prywatny nauczyciel duchowy, mistrzyni zen 😉

Umiejętności odpoczywania

Oglądałam kiedyś film pt „Wojownik” (reż. Jacek Bławut, 2007, dokumentalny). Opowiada historię Marka Piotrowskiego, polskiego boksera i kickboksera. W jednej ze scen reżyser pyta bohatera (cytuję z pamięci): „Jak to jest, że ty na co dzień jesteś taki powolny, wręcz flegmatyczny, a w ringu nie masz sobie równych, jeśli chodzi o szybkość reakcji?”. Piotrowski odpowiada: „A widziałeś kiedyś kota? On nie wytraca energii niepotrzebnie. Kiedy nie musi – odpoczywa, kumuluje zasoby. A gdy przychodzi co do czego – reaguje w ułamku sekundy.” Nic dodać.

Odwagi i ciekawości

Szafy, szafki, zakamarki, dziury, pudełka, torby z zakupami – wszystko jest ciekawe, wszystko trzeba sprawdzić. Czasem widzę, że się trochę boi. Nic to. Idzie. Lubi doświadczać tego co na zewnątrz – na balkonie, na klatce. Że ryzyko? No cóż, bez odrobiny ryzyka nie ma zabawy.

Wytrwałości w dążeniu do celu

Luna, jeśli czegoś chce, nie odpuści. Ma akurat ochotę usiąść Ci na kolanach? Gwarantuję, że w końcu do tego doprowadzi. Chce się tulić? Tak długo będzie „gderać” nad uchem, że nawet, jeśli akurat robisz coś innego, skapitulujesz. Oj, umie dopominać się o swoje. Chce gdzieś wejść? Mimo przeszkód i ograniczeń – zrobi to. Widać to też na przykładzie „polowania”. Naprawdę wytrwały skubaniec.

Czystości i dbania o siebie

W przeciwieństwie do Jaśki, Luna brzydzi się brudem. Kuweta ma być czysta, miejsce na jedzenie również. Nie wiem czy wiecie, ale kot nigdy nie załatwia się tam gdzie je. Luna na dbaniu o czystość spędza niemałą część dnia. Jej futerko jest zawsze pachnące i przyjemne w dotyku. To cudownie, jak różnych rzeczy można uczyć się od jednej (jak się bawimy to ciuchramy się na całego!) i drugiej (higiena to podstawa!).

Tego, że w życiu warto mieć wybór

Kiedy byłam na kursie z behawiorystki zwierząt, dowiedziałam się, że powinno się mieć tyle kuwet ile kotów, plus jedna. Czyli, jako że mam jednego kota, powinnam mieć dwie kuwety. Zapytałam dlaczego? „Bo koty lubią mieć wybór” – usłyszałam. „Nawet jeśli załatwiają się tylko do jednej kuwety, są szczęśliwe, że mają dwie i mogą sobie wybrać”. Uświadomiłam sobie, że pod tym względem jestem kotem. Dlatego zabieram na wakacje więcej książek, niż zdołam przeczytać, żeby, właśnie, mieć wybór. A do pracy noszę torbę pełną jedzenia, żeby wybrać to, na co aktualnie będę miała ochotę. O tak, tę lekcję mam odrobioną na szóstkę 😉

Celebracji życia

Delektowanie się jedzeniem (a nie połykanie go w całości – Jaśmina), wygrzewanie się w pierwszych promieniach słońca, schładzanie ciałka w cieniu, przyglądanie się światu – ot, smakowanie życia. Jakie przyjemne. Jakie ważne..